Elsa szła między ładnymi marmurowymi domkami z drewnianymi wykończeniami i przyozdobionymi szronem wzorami. Wszystkie był ustawione w równych rzędach blisko siebie, odgrodzonym tylko drewnianymi płotkami. Ciężko było stwierdzić, że to było drewno, bo było całkiem białe.
Elsa z żalem i zazdrością patrzyła na dzieło zimy. Jakby ona panowała nad mocami, mogła by coś takiego kiedyś zrobić. Tworzyć coś pięknego, a nie groźnego. Przyczyniać się do piękna tej pory roku, a nie pogłębiać jej złe aspekty. Zamiast śnieżyc, zamrożeń i zniszczeń zimnem, mogła by tworzyć wzory niczym dzięła sztuki. Ale to wszystko jest tylko marzeniem. Jej moc nie jest piękna, lecz niszczycielska. Westchnęła smutno i poprawiła plecak na ramieniu.
Szła dalej, a śnieg delikatnie osiadał na jej włosach i pokrywał okolicę. Mróz szczypał ją w policzki, ale każdy jej oddech nie tworzył pary w powietrzu. Nie była aż tak ciepła jak inni ludzie i dlatego nie pozwalała aby ktoś ją dotykał. Ktos inny niż jej rodzina, która teraz ograniczała się jedynie do Anny.
Serce jej się ściskało na wspomnienie okropnego wypadku, w którym zginęli jej rodzice. Przetarła dłonią po zarumienionych policzkach i poczuła ciepło swoich słonych łez. Ujęła jedną krople, a ona zmieniła się w małą lodową łezkę. Odrzuciła ją w śnieg i dopiero teraz stwierdziła, że zrobiło się nieprzyjemnie.
Ładne i zadbane domki zmieniły się w poniszczone i spruchniałe rudery, lub jedyne ocalałe drobne chatki. Wszystkie były pokryte śniegiem, ale jakby w większej ilości. Jakby mieszkańcy przywykli, że śnieg pada i już nie mają zamiaru go odśnieżać.
Słońce powoli i leniwie chowało się zwiastując nadejście wieczoru. Niebo chwilowo straciło swój piękny błękit zamieniając go w róż i fiolet.
Droga stała się cięższa, przez walające się stare zużyte buteli, papiery i inne śmieci pokrywające się już pleśnią , chłonąc wilgoś śniegu.
Objęła się rękoma w celu poczucia jedynego ciepła w tym nieprzyjemnym miejscu. Kristoff miał racje. W grupie jednak czujesz się pewnie, otaczana przez ten smutny i zarazem budzący lęk widok.
Dlaczego Jack, zapuszcza się w tak straszne miejsce i do tego samotnie? Czy aż tak go zdenerwowała, że szukał kłopotów narażając się na nie na każdym kroku po zachodniej stronie miasta?
Zrobiło się jeszcze chłodniej, ale śnieg padał miarowo z grubszami płatami. Ostatnie promienie słońca zniknęł w całkowitej ciemności, a Elsa poczuła jak się napina.
Wszystko to przychodziło jej na myśl scenę z horroru, w którym ona gra rolę ofiary.
Domy stały się żadsze, a w oddali dostrzegła ponurą gęstwinę lasu. Otaczała ją prawie nieprzenikniona gęsta mgła. Elsa przystanęła szukając jakiś oznak, że Jack może być w tym srogim miejscu.
Jeden jedyny budynek wyglądał na jakąś spelunkę lub bar. Był też oświetlony, a ze środka dochodziły głosy i śmiechy ludzi.
Niepewnie ruszyla w jego kierunku. Brudny śnieg zaczął zmieniać się w zamarzniętą ziemię, na której pozostały jednak ślady opon samochodów i motorów.
Elsa miała rację. Przed sobą miała bar z neonowym napisem pod dachem ,, Freeze''.
Znów nazwa, która wpełni pasowała do tego miejsca. Kamienny szary budynek, był do okoła jeszcze bardziej zaśmiecony, od poprzedniej drogi prowadzący do niego. Dach był obciążony szpiczastą górą starego i także już świeżego śniegu. Okna były całkiem pokryte czarnym brudem i brązowym szronem. Z prawie zasypanego kominka wydobywał się gesty i duszący dym. Ciężkie drewniane drzwi otwierały się z głośnym skrzypieniem zardzewiałych zawiasów. Po chwili grupka już napitych osób opuściła pomieszczenie ze śmiechem, podtrzymując się nawzajem.
Elsa odetchnęła ciężko nie wierząc, że jednak ma zamiar to zrobić. Podeszła do pobliskiego drzewa i zostawiła tam swój plecak. Wolała nie podkreślać, że mogła mieć coś co by zainteresowało napitych ludzi. Obtoczyła go ochronną warstwą lodu i przykryła śniegiem.
Wstała i ruszyła wolno w stronę baru. Otworzyła drzwi i weszła niepewnie do środka. Pierwsze jej odczucie to okropny i duszący smród alkoholu mieszający sie z zapachem papierosów i cygar. W środku panował pół mrok rozpraszany przez pojedyńcze świece przy małych stolikach. Pod ścianami były roztawione stoły do bilarda i pockera. Na samym końcu widziała schody na niższy poziom, a koło niego bar, pełniący także funkcje stoiska ochronnego.
Gdy weszła napotkała zdziwone spojrzenia ludzi, którzy na chwile oceniali ją wzrokiem. Przełknęła rosnąca jej w gardle gulę i ruszyła nerwowym krokiem w stronę baru.
Czuła, że ludzie o niej rozmawiają i pewnie się dziwią, że spotkali tutaj taką niewinną uczennice z lepszej strony miasteczka.
Gdy podeszła do lady zauważyła chudego posępnego mężczyzne w średnim wieku i bujnymi już lekko siwymi wąsami. Miał czujny srogi wzrok i właśnie szarą od brudu ścierką wycierał jeden z dużych kufli na piwo.
Podniósł krzaczastą brew ku górze i przyjrzał się dziwnie Elsie.
-Nie wyglądasz mi na dziewczynę z tych stron. Nie mówiąc, że nie powinnaś się tu zapuszczać mała.- Elsa wiedziała o czym mówi i była tego samego zdania, ale nie zamierzała się teraz poddać.
-Szukam kogoś.- mężczyzna odłożył wypolerowany kufel i pochylił się opierajac łokcie na ladzie.
-Mianowicie?- zapytał ciężko wzdychając. Zbliska zobaczyła zmęczone oczy i wory pod nimi.
-Szukam chłopaka. Jest wysoki, szczupły, ma białe włosy i...- chciała powiedzieć, że ma srebrne oczy, ale to nie jest do końca prawdą. Ma przecież czasem niebieskie.
-I może pan go tu widział?- zapytała błagająco, a mężczyzna podrapał się na lekko czerwonej brodzie, jakby robił to za często i zbyt mocno.
-Białe włosy? Pewnie szukasz Ice'a. Radzę ci mała, odpuść sobie. To nie jest dobry chłopak. Wciąż gdy ma te złe chwile tu przychodzi i kiepsko później wychodzi.- Elsa próbowała zrozumieć właśnie to co powiedział jaj barman. Nazywają go Ice, ,,lód'', ale on nie jest taki. Przecież on jest taki wesoły i pełny życia, jak ktoś taki może zyskać takie przezwisko.
-Dlaczego Ice?- zapytała praktycznie samą siebie, ale barman już szykował odpowiedź drapiąc się zostawiając kolejne czerwone ślady na swojej brodzie.
-Powiedźmy, że on jest tutaj od dawna i nic go nie rusza, zawsze pakuję się w kłopoty. Niby ciepły, ale omija ludzi i nie chcę się z nimi zadawać. Tak zawsze jest, gdy ma swoje złe dni.- znów te złe dni. Elsa nie wiedziała o co chodzi, ale wiedziała co spowodowało dzisiejsze jego ,,złe'' samopoczucie, ona. Ale ona chciała tylko go pocieszyc i dotknąć. Zachowywał się tak jakby nikt nie mógł tego zrobić. Chował się tak jak kiedyś ona. Za maską.
-Widział go pan dzisiaj? Może był tu niedawno?- mężczyzna zastanowił się chwilę.
-Tak, ale gdzieś pół godziny temu. Znów wdał się w ostrą bójkę i teraz ma zakaz na wchodzenie tutaj przez tydzień. Wyszedł, zapewne kręci się przy cmentarzu.
-Cmentarzu?-zapytała dziwiąc się. Dlaczego tam? Jakby samo to ponure miejsce mu nie wystarczało.
-Tak. Jest koło lasu. Trzeba iść przed siebie i skręcić w lewo. Na pewno nie można go przegapić. Jest jednym z najstarszych miejsc w mieście. Są tam groby sprzed 400 lat.-
Elsa podziękowała i szybko opuścila to nieprzyjemne miejsce. Gdy wyszła na zewnątrz było całkiem ciemno, a jedynym światłem był księżyc w pełni. Elsa miała jakieś poczucie, że gdy patrzyła na jego tarczę to jakby spoglądała na srebrne oczy Jacka. Otrzęsneła sie i poszła szukać cmentarza. Oddychała świeżym i chłodnym powierzem czując, że cała przesiąknęła okropnym zapachem spelunki.
Szła przez nowe zaspy wcale się nim nie przejmujac. Domy pozostały za nią w tyle, a śmieci było coraz mniej, oprócz butelek po alkoholu. Zapewne młodzież z tejmczęści często przychodziła tutaj aby się napić.
Las wyrósł nagle z gęstej mgły, a okazał się równie ciemny i budzącu przestrach jak cała ta zachodnia strona. Gęstwina była ciemnozielona pokryta mchem i oczywiście śniegiem i szronem. Każda kora była przez nie ozdobiona i niemal biała.
Skręciła w lewo i przyznała rację barmanowi. Nie można byłoby go przegapić. Rozległy otoczony grubym murem ze stalową zardzewniałą bramą, widać go było z oddali. Podeszła i zobaczyła, że są lekko uchylone, a na śniegu były świeże ślady stóp.
Nie czekając i niezastanawiając się weszła dalej.
Krążyła pomiedzy nowymi i starymi grobami z posągami aniołów i kamiennymi krzyżami poszukując Jacka.
Chciała go nawoływać, ale samo to miejsce zmuszało ją do grobowej ciszy i dreszczy strachu. Nie mogła krzyczeć , a nawet jęknąć.
Szła szukając śladów, ale śnieg zdażył już wszystko zakryć. Gdyby nie blas księżyca Elsa nie widziała by niczego do okoła. Zdenerwowana szukaniem i lekko zagubiana przysiadła na jednej z pobliskich ławeczek.
Westchnęła i próbowała się pogodzić z myślą, że nie znajdzie Jacka mimo jej starań.
Odrzuciła wszystko. Całą swoją naturę i poszła szukać zdenerwowanego chłopaka w niebezpieczne miejsce, a nawet odwiedziała najgorszą spelunkę w miasteczku. Nic. Wszystko to poszło na marne, a ona nie znalazła niczego co pomogło by jej zrozumieć tajemnice Jacka.
Wiedziała już sporo rzeczy, ale wciąż nie chciało złożyć się to wyjaśnienie, jakby wszystko nie pasowało.
-Co tu robisz?- usłyszała głos za sobą i krzyknęła. Poczuła obejmujące ją chłodne ramiona i lekki śmiech.
-Spokojnie Elso, to ja.- rozpoznała by ten ton głosu wszedzie. Poczuła znów ten przyjemny chłód łączący się z jej skórą i zapach lasu i mięty.
-Jack.- odchyliła głowę i zobaczyła jaśniejącą w blasku księżyca twarz chłopaka. Miał lekki uśmiech, ale bardzo smutny wzrok. Ale nie to było straszne...
-O boże Jack...- na jego policzku widniała wielka szrama, która już siniała, ale jeszcze ciekła po niej krew. Znów zrobiła błąd, bo chciała go dotknąć, a on jak opażony odsuną się od niej bardzo szybko.
-Co ci się stało?- zapytała z przerażeniem wstając z ławki. Teraz zobaczyła, że jego skórzana kurtka była gdzieniegdzie podrapana, a cięcia pasowały do noża. Była jak zwykle rozsunięta, a jego bluzka, w niektórych miejscach przedziurawiona i nasączona krwią.
-Jack ty krwawisz! Musimy iść do szpitala!- on tylko parskną śmiechem, a Elsa popatrzyła na niego jak na samobójce. Krew wciąż leciała z jego ciała barwiąc śnieg. Elsa wiedziała, że pod metariałem ma głębokie rany.
-Nie trzeba Elso. Nie musisz sie o mnie martwić.- Elsa wytrzeszczyła oczy, na jego pewny ton. Jakby nie obchodziło go, że może się wykrwawić.
-Co, jak to nie muszę! Wylatujesz z lekcji i idziesz na zachodnią stronę miasta, zachaczając o spelunkę i wdając się w bójkę, aby połazić teraz po cmentarzu. Jak mam się o ciebie nie martwić. Dotknęłam twojej dłoni, a ty już chcesz się zabić!- wybuchła, a chłopak patrzył na nią z podziwem i uśmieszkiem.
-Wyleciałem z lekcji. Hym. To dobre określenie. Wdałem się w bójkę to nie dokońca prawda. Koleś był napity i troche go denerwowałem. Więc to tylko lekka kłótnia. Łażenie po cmentarzu i odwiedzenie baru, trafne. Ale chęć zabicia się, to głupie stwierdzenie.- wyszczerzył uśmiech, a na jego białych zębach, Elsa dostrzegła zaschłą krew.
-Niby dlaczego? Nie jesteś niezniszczalny, a tak się zachowujesz.
-Niezniszczalny? Fakt nie jestem. Ale co innego pojęcie nieśmiertelny.
-Co? Jesteś napity?- zaśmiał się smutno.
-Widzisz. Chciałaś wejść do mojego świata, a teraz gdy ci o nim opowiadam, stwierdzasz, że jestem napity. Śmiertelnicy.- zaśmiał się szczerze rozbawiony.
-Nic nie rozumiem. Daj sobie chociaż to opatrzyć.- wskazała na powiękrzające się czerwone ślady na bluzce.
-Chcesz abym się rozebrał? Elso są inne łatwiejsze sposoby, abym to zrobił. Nie, nie opatrzysz mi ran, dopóki nie odpowiesz mi na moje pytania.- Elsa zrobiła groźną minę, na którą on tylko parskną śmiechem.
-Stań w kolejce. Ja też mam do ciebie parę pytań.- jeśli kilkatysięcy podchodzi pod kilka to nie skłamała. Zaśmiał się i rozłożył ręce.
-To tak chciałaś się umowić.- kolejny śmiech.- Powiem szczerze, że jesteś pierwszym śmiertelnikiem od dawna, który dostrzega coś w moim świecie. Dobrze. Ale zadajemy je na zamianę.- Elsa przytaknęła, a on uśmiechnięty skrzyżował ręce na piersi i usiadł na przeciwnej ławce. Elsa zrobiła podobnie i westchnęła poszukując odpowiednie pierwsze pytanie z setek innych.
-To może ja zacznę.- rzucił uśmiechnięty i rozbawiony. -Skąd się tu wzięłaś?- zapytał unosząc cudownie brew, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Takiego Elsa go zapamiętała i dlaczego ktoś nadał mu przezwisko Ice?
-Szukałam cię. Wybiegłeś w złości, a potem się dowiedziałam, że w takich momentach przychodzisz tutaj. Od barmana dowiedziałam się, że po bójkach...- tu zaznaczyła ze smutkiem- włóczysz sie po tym cmemtarzu.
-Łoł. I to wwzystko, bo się zesłościłem? Jesteś inna niż inni. Nawet Jamie nie chcę mnie takiego oglądać. Jesteś odważna.- zarumieniła sie, a on znów się roześmiał, jakby widział jej rumieniec w takich ciemnościach.
-Teraz twoja kolej.- popatrzył na nią z lekkim smutkiem i jakby strachem. Postanowiła zacząć od poruszanego już tematu.
-Dlaczego twoje oczy zmieniają kolor?- znów się smutno uśmiechną.
-Naprawdę jesteś niezwykła. Wiele śmiertelników tego nie widzi. Oh...- westchną. -Moje oczy opisują to co się we mnie obecnie dzieje. Jak zapewne zauważyłaś dominują dwie barwy. Srebrny i niebieski.- Elsa zamyśliła się przez chwilę, a on sie jej bacznie przyglądał.
-Masz srebrne teńczówki kiedy jesteś zły, podenerwowany, smutny. A niebieskie?- znów się uśmiechną, a jego oczy błysnęły tak jasnym błękitem, że zobaczyla je z takiej odległości i w ciemnościach.
-Kiedy jestem szczęśliwy, radosny, rozbawiony i jak widzę ciebie.- powiedział to z szczerością, a Elsa uśmiechnęła się lekko na to ostatnie.
-Dlaczego na mój widok?
-O nie. Nieładnie. Teraz moja kolej.- zaśmiał się, a Elsa zrobiła urażoną minkę.
-Dlaczego ukrywasz to co w tobie najlepsze?- zapytał, a Elsa zesztywniała.
-Co masz na myśli?- zaczęła nerwowo pocierać ręce, a śnieg pod jej wpływem zaczął padać mocniej.
-Właśnie to.- wskazał na wszystko. -Elso. Popatrz mi w oczy.- Elsa niechętnie popatrzyła w jego niebieskie piękne oczy.
-Dlaczego uważasz się za przeklętą za posiadany cudowny dar?- tym razem szybko powstała z ławki, a śnieżyca przybrała na mocy.
-Nie wiem o co ci chodzi?- na jej twarzy malowało się przerażenie, ale słyszała jego śmiech i kroki po śniegu. Przybliżał się do niej i teraz stał przy niej patrząc w oczy. Złapał ją szybko za dłonie, a ona chciała je wyrwać, ale trzymał ją mocno.
-Dzisiaj chciałaś mnie dotknąć, a już nie chcesz?- zaśmiał się.- Co czujesz?
-O co ci chodzi?- Ale wiedziała doskonale. Jego skóra tak jak jej była przyjemnie chłodna, a niezwykły prąd sprawiał, że się lekko uśmiechnęła. Był taki jak ona, a jedocześnie inny niż wszyscy. Tym jednym dotykiem pokazywał samego siebie, tego prawdziwego i ukrywanego.
-Dobrze wiesz. Czujesz. Ja to czuję od ciebie z daleka. Twoją temperaturę i dar. Ale widzę też strach, gdy biorą u ciebie górę emocje. Dlaczego boisz się używać czegoś tak pięknego?- Elsa zatopiła się w jego oczach, jakby wyciągały z niej prawdę. Zaczęła płakać.
-Bo to nie jest piękne. Jestem inna i jedyna. Nikt mie nie rozumie. Boją się mnie od dzieciństwa. Uciekam właśnie przed tym, ale zawsze jest tak samo.- spuściła smutno głowę, ale poczuła nagle dłoń, która otarła jej łzy i nakierowała jej wzrok. Jack patrzył na nią ze współczuciem, ale także z pocieszającym uśmiechem.
-Dlaczego się nie boisz?- zapytała zdziwiona. On tylko się bardziej uśmiechną i nachylił jakby chciał ją pocałować.
-Bo jesteśmy podobni.- oddalił się, a Elsa poczuła jak burza ustaje, a jej policzki płoną rumieńcami. Dziwiła się zachowaniem pogody, ale przecież jej moc wciąż szalała.
-Odprowadzę cię.- powiedział uśmiechnięty.
-Ale nie skończyliśmy.- zaśmiał się serdecznie.
-Oj Elso. Wszystko w swoim czasie. Dzisiaj złamałem tyle zasad Strażników, że lepiej nie przeciągać struny.-
-Strażników?- zapytała. Obją ją w pasie i nachylił. Nagle zajaśniało dziwne światło, a Elsa poczuła się senna. Powieki same jek opadały i czuła jak mięknie w jego ramionach. Oparła nieświadomie głowę o jego pierś czując krew, a później poczuła jak Jack chwyta ją i unosi w ramionach.
-Słodkich snów Elso. Niedługo wszystko będzie jasne...- reszty nie usłyszała, bo zapadła w ciemność. Ale czuła obecność Jacka, jego śmiech i dziwne, a zarazem przyjemne zimno...
Boski rozdział ^.^ Nieziemski *.* Oczarowałaś mnie nim...
OdpowiedzUsuńAnna
Aż tak dobrze czaruję? Ale zaskoczenie... Miło mi, że ci się podoba.
OdpowiedzUsuńCzekam na twoje czary na blogu!
Lodo buziaki!
Sorry, ale nie padłam na kolana...
OdpowiedzUsuńbo rozłożyłaś mnie na łopatki!!! :D
żyję tą historią jest cudowna!
Ty jesteś cudowna! Nawet nie wiesz ile przynosisz mi radości! :) Przenosisz mnie w zupełnie inny świat! :D
O rany! Dziękuje ci! A ty nie wiesz ile dajesz mi swoimi komentarzami. Jakbyście mnie nie odwiedzali i nie pisali, to nawet nie wiem co by było.
UsuńBym się załamała.
Jesteś także cudowna i dużo zmrożonych buziaków dla ciebie.
a ja całuję sufit dużej sali gimnastycznej z wrażenia! :*
UsuńAwww Tak z ciekawości czy jest jakaś granica w podniecaniu się podczas czytania ? Bo powiem szczerze , że trochę się tym nie pokoje . Rozdział zarąbisty . Weny i czasu Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńWiesz ja taką granicę cały czas przekraczam i chyba dla mnie już zanika.
UsuńTak się cieszę, że ci się podoba rozdział.
Zimne całuski z szronikiem!
stopniałam chyba *o* cudo nie wiem jak to opisać granica między rzeczywistością a wyobraźną została przez ciebie u mnie zerwana... nie wiem co powiedzieć
OdpowiedzUsuńO rany! Czyli widzisz już wszystko oczami wyobraźni! Ale super napisz mi kiedy zobaczysz jednorożce. Może ja też je kiedyś zobaczę.
UsuńDziękuję ci za taki komentarz. Mam ochotę skakać po łóżku z radości.
Buziaczki z przymrozkiem...!
ROZDZIAŁ ZAJEBISTY CZEKAM NA NEXTA
OdpowiedzUsuńDzięki! Miło mi, że komentujesz..! :-)
UsuńZmrożone pozdrowienia!
Oooo... słodkie koniec rozdziału... ZNOWU! <3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga :*