-Ej wstąpmy tam na chwilę.- Anna pociągnęła ją za rękaw kurtki w stronę pobliskiej kafejki. Szyld nosił nazwę ,,The Tamer of Winter''. Elsa zaśmiała się nerwowo.
-Tak... Nie doszukujesz się tutaj lekkiej ironii?
-Może, ale nie będę szła do szkoły podczas, gdy ty planujesz się na mnie rzucić i zjeść. Choć weźmiemy coś szybko.- mimo protestów i zapewnień, że Elsa wytrzyma do lunchu, Anna zaciągnęła siostrę w strone budynku.
Gdy weszły do środka przez szklane i ładnie zaszronione drzwi uderzyła je mocna nuta czekolady, cynamonu i kawy. Elsa doszukała się jeszcze specyficznego zapachu wanilii i chyba jaśminu. Po chwili doszła ich woń karmelu po, którym Elsie zaczęła napływać ślinka.
-Tak- zatonęła przez chwilę w tej woni zamykają oczy.- Możemy chyba coś zjeść.
W środku było bardzo przyjemnie i przytulnie. Ciemne kolory drewnianego wystroju dodawały wnętrzu ciepła. Po jednej stronie kafejki ciągnęła się długa marmurowa lada z pełnymi wystawami słodkich bułeczek, ciasteczek i najróżniejszych ciast.
Po drugiej stały małe stoliczki, do których gdzieniegdzie dołączono czarne skórzane sofy. Mimo iż w środku było sporo ludzi Elsa poczuła się dziwnie spokojna i rozluźniona.
Podeszły do wystawy i zaczęły podziwiać leciutko zarumienione rogaliki i wszelakich rodzai czekoladowych wyrobów.
-O ja chcę to. Nie to. Nie to. Albo to i to.- Anna machała szybko palcem z podniecenia. Elsa musiała się bardzo postarać aby odciągnąć wygłodniałą siostrę i zaciągnąć do jedynego wolnego stolika. Gdy rozsiadły się na wygodnej sofie od razu podeszła kelnerka.
-Witam. Czy zechcą panie coś zamówić?- zapytała miłym głosem. Była młoda najwyżej po dwudziestce z bardzo ciemnymi prawie czarnymi włosami. Jej oczy były podkrążone, ale jednak ciepło brązowe.
-O tak... Tylko, że jak zacznę zamawiać to nie zdążymy do szkoły.- dziewczyna uśmiechnęła się prominnie i podała kartę.
-Tutaj zawsze takie tłumy?- zapytała Elsa wskazując na kolejkę czekającą na zamówienie na wynos.
-Zawsze.- ledwo słyszalnie westchnęła. Widać, że nie mogłaby się teraz tutaj rozsiąść, choćby na minutę.
-Polecamy wam naszą specjalność czyli Cynamonowe ciasteczka. Mogę też zaproponować karmelowe rogaliki i gorącą czekoladę.
-Tak poprosimy.- Kelnerka zapisała sobie zamówienie, by po chwili zniknąć w tłumie.
Elsa założyła nogę na nogę i wyjrzała przez okno.
Wszystkie szklane powierzchnie w tym mieście były pokryte pięknymi niczym arabeski wzorami ze szronu. Lekko sypiący śnieżek okrywał samochody i małe domki niczym delikatny puchowy kocyk. Odśnieżone z nadmiaru śniegu drogi były wykonane z szarego drobnego kamienia przypominające siwe kocie łby.
Ludzie szli i śmiali się z zaróżowionymi policzkami nie zważając na mróz, jakby byli z nim zjednoczeni.
Wszystkie szklane powierzchnie w tym mieście były pokryte pięknymi niczym arabeski wzorami ze szronu. Lekko sypiący śnieżek okrywał samochody i małe domki niczym delikatny puchowy kocyk. Odśnieżone z nadmiaru śniegu drogi były wykonane z szarego drobnego kamienia przypominające siwe kocie łby.
Ludzie szli i śmiali się z zaróżowionymi policzkami nie zważając na mróz, jakby byli z nim zjednoczeni.
-Hejka.- do ich stolika podeszła drobna dziewczyna o bardzo zielonkawych oczach osadzonych głęboko niczym dwa tunele. Wyglądało to ciekawie z jasnymi włosami.
-Nie widziałam was tu wcześniej więc zapewne jesteście wnuczkami Emmy.- Elsa wymieniła zdziwione spojrzenia z Anną.
-Skąd wiesz?- zapytała Elsa, której oczy były zbyt nienaturalnie szerokie. Nieznajoma parsknęła śmiechem, jakby przed chwilą zadała najgłupsze pytanie pod słońcem.
-Jesteśmy w małym miasteczku, gdzie każdy się zna i to nie dziwne, że poznałam waszą babcię. Szkoda, że umarła, bo robiła najlepsze ciasteczka w miasteczku.- Elsa dobrze je pamiętała. Nie ważne gdzie akurat były z rodzicami dostawały całe ich pudełko miesięcznie.
-Poza tym wszyscy już wiedzą, że dwie jej wnuczki przejęły dom i się sprowadziły. Zapewne to wy, bo żadko kto nas odwiedza.
-Co? Przecież to ,,Miasto wiecznej zimy''. Nie powinno tu być pełno turystów lub naukowców zaciekawionych tą anomalią. Przecież to nie biegun.-pytała zaciekawiona Elsa. Jeśli tak to mogłoby być tu jeszcze lepiej. Żadnych uczonych, których zaniepokoiłoby pogorszenie się mroźnej pogody.
-Na początku tak było, ale teraz jest już cicho. Tak się przyjęło i tyle. Mogę się przyłączyć?- zapytała tak szybko zmieniając temat, że Elsa w pierwszej chwili nie zrozumiała o co chodzi.
-Jasne!- Anna już zrzuciła swój zielony plecak i zrobiła miejsce koło siebie.
-Jestem Sophie Bennett.- przywitała się obdarowując je szerokim uśmiechem.
-Ja jestem Anna, a to Elsa moja starsza siostra.
-Super! Czyli ja was poznałam pierwsza. Moje szczęście.
-Dlaczego?- zrobiła dziwną minę Elsa. Może babcia mówiła coś o darze Elsy i uchodzi tu za dziwadło z legend.
-No przecież jesteście nowe! Każdy będzie chciał się o was jak najwięcej dowiedzieć się i przede wszystkim poznać. Podobno podróżowaliście po całym kontynencie.
-Tak. Byłyśmy wszędzie. Już się bałam, że zabraknie czego zwiedzać.- mrugnęła szybko do Elsy.- Ale widzę, że po co. Tutaj jest super. Wieczna zima niczym magiczna kraina.- Sophie zrobiła dziwną minę, ale po chwili zniknęła. Może Elsie się przywidziało.
-Tak. To cudowne miejsce. O nareszcie!- podeszła do nich kelnerka z pełną tacą ciastek i rogalików, a czekolada wyzwalała niesamowitą i aromatyczną woń.
-Proszę. O Sophie, wybacz, ale cię nie zauważyłam. Zaraz przyniosę twoje zamówienie.
-Nie trzeba. Daj je proszę Jamiemu. Teraz i tak nie mam głowy do jedzenia. Właśnie zapoznaję się z wnuczkami Emmy.- kelnerka pacnęła się pustą tacą o czoło, na którym pojawił się lekki czerwony ślad.
-No tak. Jak mogłam przeoczyć. Mamy dzisiaj duży ruch , bo jest początek semestru i nawet nie skojarzyłam, że jesteście nowe. Ale ze mnie gapa.- dziewczyny zachichotały.
-To jest Kaly. Będziecie znały już o jedną osobę więcej.
-A ile ich tu mieszka?- zapytała Elsa, gdy już pomachała Kaly.
-Szczerze. Nigdy nie liczyłam. Jak same je poznacie to będziecie wiedziały. A teraz chodźcie, bo spóźnimy się do szkoły.- Elsa rozejrzała się i rzeczywiście nikogo już nie było. Zostało jeszcze paru dorosłych, którzy czytali gazety i rozmawilai nad gorącą kawą.
Dziewczyny zapakowały jedzenie do papierowej torebki, chwyciły czekoladę w ręce i wybiegły wcześniej zapłaciwszy na oprószony świeżym śniegiem chodnik.
Gdy tak szły szybkim krokiem Sophie opowiadała im o nikłych atrakcjach miasta i wolnym rozwoju. Nie było tu wielu kin, centrów, salonów, a nawet wielu restauracji.
Za to było mnóstwo śniegu i pięknych starych domów ustawionych w równych rzędach koło głównej drogi. Opowiadała także o pobliskich gęstych lasach na obrzeżach miasteczka ze słynnym jeziorkiem, nad którym odbywały się najlepsze imprezy.
- A nasze liceum jest jedyną szkołą w mieście?- zapytała Elsa, a Anna posłała jej spojrzenie typu ,,Naprawdę teraz o szkole?''. Elsa wzruszyła ramionami
z uśmieszkiem i skierowała wzrok na Sophie.
-Tak. To jedyne liceum, więc dzieciaki znają się tu od dzieciństwa. Będziecie hitem.
Elsa przełknęła głośno ślinę, co nie uszło uwadzę Anny. Przytuliła się niby od zimna do jej ramienia, ale Elsie i tak nie było lepiej.
To jest jej pierwszy dzień, a już zyskała przyjaciół. Co jeśli znów wszystko zepsuję i będą musiały kolejny raz się wyprowadzać?
Ale nie mają dokąd. Rodzice mieli mało oszczędności, a po babci miały niewielki spadek razem z domem. Nie starczyło by na życie i kolejne mieszkanie.
Ale nie mają dokąd. Rodzice mieli mało oszczędności, a po babci miały niewielki spadek razem z domem. Nie starczyło by na życie i kolejne mieszkanie.
-Elsa...-syknęła cicho jej do ucha siostra. Anna wskazała na drogę za sobą, która pokrywała się niebieskawą warstewką lodu. Elsa popatrzyła na Sophie, ale ona wciąż mówiła o szkole. Rozejrzała się i na szczęście nie zauważyła nikogo w okolicy.
Odetchnęła głęboko mocniej ściskając Annę.
-Spokojnie, już dobrze. -zapewniła Annę, ale ona już wątpiła w ich powodzenie.
Elsa zacisnęła mocno pięści wbijając paznokcie w wierzch dłoni.
-Poradzisz sobie.
-No jasne. Każdy was polubi. Ja już lubię. Oczywiście nie każdy jest tak cudowny jak ja, ale jakoś z nimi wytrzymacie.- uśmiechnęła się do Sophie.
Poczuła ciepło od tej dziewczyny. Mimio mrozu i zimna tego miejsca była bardzo radosna i promienna. Jej nastrój i energia po prostu jest zaraźliwa. Przy niej nie można było się nie uśmiechnąć.
Poczuła ciepło od tej dziewczyny. Mimio mrozu i zimna tego miejsca była bardzo radosna i promienna. Jej nastrój i energia po prostu jest zaraźliwa. Przy niej nie można było się nie uśmiechnąć.
-Oto i nasz zabytek równający się budynkowi kucia i wiecznej nudy.-powiedziała naukowym tonem, jakby czytała jakiś tekst z książki.
Anna zachichitała, ale po chwili tak jak Elsa zaniemówiła na widok tego ,,zabytku''. Szkoła była jednym wielkim gmachem o lekko gotyckim stylu. Zbudowana z czerwonej cegły i z małymi złotymi ramami okien wyglądała pięknie i zarazem majestatyczne. Podzielony był jakby na dwa budynki i połączony małym otwartym korytarzykiem z łukami po bokach. W samym środku znajdował się plac z cudownie i artystycznie ozdobionymi szronem drzewami. Na parkingu stały już samochody i zbierające się wokół nich grupki uczniów.
-Niezły ten zabytek.- gwizdnęła Anna.- A ma ukryte komnaty, jak w Hogwarcie?
-Hym. Tak. Jest jedno miejsce tylko dla ,,wybranych'', o którym nie wiedzą nauczyciele.
-Super.
-Ale, nie wiem czy was wpuszczą. Trzeba mieć znajomości i zaufanie.
-Do kogo?- zapytała zawiedziona Anna z miną naburuszinego dzieciaka.
-No wiesz. Jesteście nowe, trzeba was obczaić. Ale chociaż macie znajomości.
-O naprawdę? Kogo?- Anna zapytała udając zdziwioną. Sophie uśmiechnęła się i szturchnęła ją w ramię. Po chwli nachyliła się do nich i cicho szepnęła.
-Mnie.- powiedziała to dumnie wypinając pierś.
Gdy weszły do środka Elsa poczuła spojrzenia wszystkich uczniów i nauczycieli na sobie. Anna zapewne też, świadczyły o tym, jej małe już wypieki na twarzy.
Sophie nie miała żadnych problemów i niekrępując się szła tanacznym krokiem przed siebie.
Szły korytarzami stukając butami o kamienno białą posadzkę. Elsa uśmiechnęła się w duchu za jej kolor. Białe ślady, które pozostawiała często przez nieuwagę mogły być dość dziwne. Nawet na wieczne zimowe miasto.
Korytarze ciągnęły się przed siebie ukazując gdziedziegdzie otwarte klasy, łazienki i przede wszystkim szafki. Cała prawa strona była przez nie zasłonięta, a lewą najczęściej zajmował okna o lekko zaostrzonych łukach u góry.
-To jest sala od bilogii i zarazem od chemii. Tam macie salę komputerową i inne do przedmiotów humanistycznych i językowych. A w drugim budynku mieści się sala gimnastyczna, biblioteka i przede wszystkim nasza stołówka. Tam jest najciekawiej.
Później po zwiedzaniu Sophie zaprowadziła je do sekretariatu i pomogła załatwić plan lekcji. Nawet poprosiła sekretarkę o jednakowe zajęcia co ona. Elsa była zadowolona możliwością przebywania z nią. Jej żołądek mimo iż najadł się po drodzę wciąż podchodził jej do gardła z obaw.
Pierwszą miały biologię. Niestety...
Elsa nienawidziła jej, bo w żadnych z książek nie było nic o przyczynach jej wyjątkowych zdolności.
Gdy weszły do klasy równo z dzwonkiem nauczyciela jeszcze nie było. Ostatnie dwie ławki były wolne co jeszcze bardziej zdziwiło Else.
-Wiedziałam, że znajdę was pierwsza więc już zajęłam wam miejsce obok mojej ławki.- powiedział to machając ręką.
Siostry posłały jej szerokie uśmiechy i rozsiadły się obok siebie. Sophie usiadła za nimi od strony okna.
Siostry posłały jej szerokie uśmiechy i rozsiadły się obok siebie. Sophie usiadła za nimi od strony okna.
-Czekasz na kogoś?- Zapytała Anna, która czekała zapewnie na słowa ,,swojego chłopaka'' w jednym zdaniu.
-Tak czekam na Jamiego. Jak zwykle się spóźnia. Nigdy nie wyrośnie z bitew na śnieżki.- Anna już chciała piszczeć i domagać się wyjaśnień kiedy wszedł brunet o mocno piwnych oczach. Pomachał do Sophie i usiadł koło niej wcale się nie krępując obecnością dwóch nowych dziewczyn.
-Gdzieś ty był? Wiesz, że u Cleytona się nie spóźnia, bo uziemi cię po lekcjach.
-Wiem. A myślisz, że kto wyrżną na lodzie i idzie niczym dziadek o kulach?- uśmiechną się szatańsko i Elsa zwątpiła, że to był wypadek.
-Czyli już Jack wrócił?- zapytała z powagą.
-Tak.- szepną, a później jakby teraz dopiero zauważył dwie nowe osoby odwrócone do niego przodem.
-O sory. Wy pewnie to wnuczki Emmy. Ten... No Alsa i Enna.- siostry nie pohamowały śmiechu.
-Byłeś blisko braciszku.- Anna zrobiła wiekie oczy, a Elsa się jej nie dziwiła. Byli praktycznie nie podboni, ale czy one były.
- To jest Anna i Elsa.
-To i tak czekam na medal.
-Już dostałeś moje ciastka. A właśnie gdzie je masz?- znów miał na sobie figlarny uśmieszek i poklepał się lekko po brzuchu.
-W bezpiecznym miejscu.
-Jami!- krzyknęła zbyt głośno Sophie. Teraz większość oczu było sierowanych na rodzeństwo.
-Coo...?-przeciągną specjalnie litery. - Mam ci je teraz oddać? Dobra łap.- już chciał sobie włożyć palce do gadła gdy Sophie pacnęła go książką w głowę.
-Ej bo wrzucę cię do zaspy. A Jack cię jeszcze zakopie.- nie wiedzieć czemu Elsa zauważyła tylko imię Jack.
-Kim jest Jack?- zapytała zadziwiając samą siebie tym wyskokiem i ratując Jamiego przed kolejnym siniakiem pod gęstą czupryną. Sophie zrobiła znów tajemniczą minę, a Jamie rozpromienił się i wzruszył ramionami.
-Najfajniejszym gościem w tej budzie.
Gdy w połowie lekcji dotarł wreszcie nauczyciel ucichły wszelkie rozmowy i ciekawe historyjki Jamiego. Elsa polubiła go tak szybko jak Sophie i lubiła słuchać o jego przygodach. Najbardziej niefortunne, ale śmieszne dotyczyły także tego Jacka. Według Jamiego jest bardzo zabawny i nie można się z nim nudzić.
Gdy wychodzili już z drugiej godziny biologii rozciągną się i wyszczerzył.
-Gdyby nie Jack ta szkoła zabiłaby z nudów najwięcej dzieciaków w historii.
-Może poproszę aby wyjechał wtedy bym się ciebie pozbyła i miała dodatkowy pokój.-mruknęła do niego i zmierzwiła mu włosy.
-Jasne. No tak ciebie to by nie zabiła... Bo ja kocham szkołę.- udał jej piskliwy głosik i po chwili znów oberwał w ramię. Pewnie jego ciało całe jest już w fioletowych sińcach.
Przeszli przez korytarz dzielący dwa budynki i trafil do stołówki.
-Nareszcie. Już myślałem, że padnę z głodu przed wejściem.
-Co? Zjadłeś mi ciastka i jeszcze chcesz jeść- fuknęła Sophie z głośnym burczeniem w brzuchu.
-Jasne. Spróbuj nie dostać wielką kulą śnieżną przez godzinę to wtedy pogadamy o głodzie.
Zajęli chyba ich oficjalny stolik i usiedli z jedzeniem przy grupce innych osób.
-Hej ludzie to są wnuczki Emmy.- krzyknął Jamie uciszając jednocześnie wszystkie rozmowy przy stoliku.
-To jest Anna i Elsa. -obie zarumienił się, ale Anna przejęła inicjatywę.
-Tak ja to Anna, a Elsa jest moją starszą siostrą. A wy?
-To jest Billy, niezły z niego kujon więc śmiało bierz go do prac domowych, oczywiście po mnie.- Jamie wskazał na chudego blondyna z grubymi czarnymi okularami, który zarumienił się bardziej niż wcześniej dziewczyny.
-To jest Lauren, super wysoka laska, która nie lubi się nią nazywać, bo jest strasznie nieśmiała.- Miał racje, Mimo iż była wysoka i równała się wzrostem z Jamiem, to miała ładne kształty i krótkie brązowe włosy podkreślające jej duże czekalodowe oczy.
-To James i jest prawie najlepszy w sporcie.- wskazał na ciemnoskórego chłpaka o muskularnej budowie, ciemnych oczach i krótko przystrzyżonych włosach.
-Możesz już mówić, że najlepszy. Zobaczycie, że w tym semestrze zgromię Jacka.
-Tak jasne tak jak rok temu.- James spiorunował go wzrokiem i założył ręce na mocno odznaczającej się pod koszulką piersi.
-To jest Roxy. Ale nazywamy ją...
-Ej tylko nie zaczynaj Bennett.- Jamie zaśmiał się tylko i wzruszył ramionami. Dziewczyna była mocnych rozmiarów i chyba z lekką nadwagą. Miała ciemne krótkie włosy i podobne oczy. Widać było, że ma wybuchowy charakter.
-I została nam Cecyli. Zbyt zadufana w sobie typowa nastolatka.
-Ale za to najładniejsza.-wtrąciła się. Miała racje. Ciemne długie włosy rozpuszczone spływały jej kaskadami na ramiona, była szczupła i z bardzo długimi nogami. Urody dodawały jej także ładne rumiane policzki i ciemne oczy.
-Jest jeszcze kolejny mięśniak z naszej paczki Kristoff, ale on bekną za wypadek Cleytona.- podrapał się nerwowo po głowie hamując śmiech.
-A właśnie gdzie Jack?- zapytała Cecyli wyciągając lusterko i poprawiając makijaż.
-Poszedł na szlaban do dyra. Ale spokojnie się wymiga i przyjdzie na wf. Jeżeli nie będzie wypadu na basen.
-A co nie umie pływać?- zapytała zaintrygowana tym wątkiem Elsa.
-Sam nie wiem. Niby taki sportowiec, a unika ciepłej wody. Może się boi, że jego kłaki zrobią się zbyt białe.- prychną James.
-Wiesz dobrze, że nie. Wątpię, żeby był jakieś szanse na wybielenie jego włosów.- dodał Jame, ale było słychać, że broni przyjaciela i unika tematu basenu.
Po kolejnych lekcjach spędzonych z Benettami i Anną, a na przerwach jeszcze z ich paczką, Elsa zastanawiała się już tylko nad tematem Jacka.
Kim był i czy jest aż taki dobry jak go opisuje Jamie? Elsa dziwiła się, że jednak najlepszy sportowiec nie pływa. I co miał na myśli Jamie i James o jego włosach. m
Może były zbyt czarne by ulec zmienie?
Okazało się jednak, że jest basen, więc Jacka znów nie było. Elsa także wykręciła się z zajęć z pomocą Anny, by nie prowokować losu.
Ostatnio jak pływała to ochłodziła tak wodę, że paru uczniów trafiło z odmrożeniami do szpitala.
Wf był jej ostatnim zajęciem, więc chodziła bezsensownie po szkole. Przechodziła właśnie koło biblioteki i gdy tylko poczuła zapach papierowych stron od razu do niej weszła. W środku pachniało papierem i drukiem oraz odświerzaczami i zapachem igliwia. Przechodziła pomiędzy masywnymi kolumnami dotykając starych lekko pomarszczonych grzbietów ksiąg.
-I jak Liliy? Zagadałaś dzisiaj Jacka?- usłyszała szepty i na samo jego imię przysunęła się bliżej regału.
-Nie, ale postaram się o taki sam plan lekcji i jeszcze zagadam do niego na parkingu.
-Podobno w tym roku wygląda jeszcze lepiej. Emilia mówiła, że włosy mu lekko urosły i zrobił się muskularniejszy.-usłyszała chichoty typowe dla plotkarek z pudrem na twarzy zamiast mózgu.
-On zawsze był przystojny, a jeżeli będzie taki coraz bardziej, to niedługo roztopi nam to miasteczko. -kolejne śmiechy.
-Ale Liliy, on nie interesuje się dziewczynami. Jedyna szansa to poderwać go z prośbą na bal zimowy.
-No wiem Beky. A jak myślisz kogo wybierze na swoją Królową Śniegu.
Nikt z dziewczyn mi nie dorównuje, nawet ta Cecyli. A żadna nie będzie wyglądała dobrze przy nim.
Nikt z dziewczyn mi nie dorównuje, nawet ta Cecyli. A żadna nie będzie wyglądała dobrze przy nim.
-A co z tymi nowymi. Chad mówił, że są ładne i już siedzą w paczce Bennettów.
-E tam. Jack nie zawraca sobie głowy jakimiś przybłędami. A pozatym nikt nie powninien się panoszyć w mojej szkole. A te nowe będą tego dowodem.- Elsa poczuła złość na tą Liliy i niechcący zaczęła zamrażać regał od swojej strony. Szybko, ale po cichu wyleciała z biblioteki.
Biegiem przeszła przez korytarz i przy wyjściu wpadła na kogoś przewracając się na nieznajomego.
-Bardzo przepraszam ja...
-Nic się nie stało, ale jeszcze się nie znamy a ty już próbujesz mnie zabić.- Elsa podniosła szybko głowę na nieznajomego chłopaka i zamarła.
Był cudowny. To jedno słowo nie mogło go całkowicie opisać.
Był niezwykły. Białe niczym przyprószone śniegiem włosy w lekkim nieładzie nachodziły mu delikatnie na oczy. One same nie skryły by się za najgrubszą ścianą. Szare niczym burzowa chmura oczy iskrzyły się srebrem przy rozszeżonych teraz źrenicach.
Na idealnej mlecznobiałej cerze nie było żadnej niedoskonałości, a w zamiast tego jeszcze lepiej. Idealne piękne rysy i zarys szczęki. Nie wspominając o niebiańskim śnieżnobiałym uśmiechu.
Nieznajomy był ubrany w ciemne przylegające spodnie do tego białą bluzkę podkreślającą jego uśmiech i skórzaną kurtkę podwiniętą do przedramienia. Był bardzo przystojny o atletycznej budowie, której pozazdrościł by najpiękniejszy model światowej sławy.
Elsa uświadomiła sobie po chwili, że praktycznie przygważdza do ośnieżonej ziemi najpiękniejszego chłopaka, do tego z uchylonymi ustami.
On zaśmiał się tylko i jednym zwinnym ruchem oderwał się niczym wiatr od podłoża wyciągną rękę w jej stronę.
Elsa zarumieniła się niczym piwonia i chwyciła mocną dłoń nieznajomego. Zdziwiła ją tylko jego chłodność. Zawsze to inni byli zbyt ciepli dla niej, ale ona była idealne niemal takiej samej temperatury jak jej.
Chłopak widząc jej zdziwnione spojrzenie zabrał momentalnie rękę unosząc do góry jedną z brwi.
-Nie zam cię.
-A ja ciebie.-palnęła i już chciała sobie tylko przyłożyć. Chłopak tylko parskną śmiechem przeszywając ją wzrokiem.
-Zapewne Elsa, prawda?- zapytał z pewnością wciąz się uśmiechając.
-Skąd wiesz, że nie Anna?- on tylko wzruszył ramionami wciąż z promiennym uśmiechem, który chyba mógłby rozpuścić śnieg.
-Usłyszałem co nieco w kozie o was. Dyro się nagadał. Wiesz nowe uczennice przenoszące się z jednej szkoły do drugiej. Wspominał coś o problemach z jedną i o dobrych ocenach Elsy. Więc jak poczułem, że na mnie wpadasz to pomyślałem, że to raczej ty.
-Nie rozumiem.- kolejny śmiech przetoczony po opustoszałym placu obił się słodyczą niczym miód.
-Gdybyś wpadła na kogoś innego niż ja nie mówiąc o dziewczynie miała byś kiepski początek. Jednak jakbyś trafiła na chłopaka już by się wyciągał do zatęchłej pobliskiej knajpki. Więc mądry wybór, Elso.-słuchała jego teorii podziwiając jak właśnie promienie słońca roświetlają mu włosy niczym płatki śniegu.
Białe włosy...?
-Jack?-zapytała mimowolnie kolejny raz kardząc się w duchu.
-Chyba tak. Nie straciłem pamięci i jak ostatnim razem sprawdzałem to tak mnie nazywali. Jack Overland Frost.- powiedział z kolejnym uśmieszkiem tym razem bardziej figlarnym.
-Elsa Grey.- przedstawiła się nieśmiało.
-Hym. Nie pasuję ci zabardzo to nazwisko. Nic u ciebie nie pasuje do monotonnej i bezbarwnej szarości.- Elsa już chciała powiedzieć, że jego oczy są szare, a wyglądają jak ze srebra, ale nagle zaczęły robić się błękitne.
-Nosisz soczewki?- znów bezmyślnie wypaliła, a on zniżył głowe i już się nie uśmiechał.
-Każdy podobno nosi soczewki ukrywając przed wzrokiem prawdę o świecie, ale ja nie. Do zobaczenia Elso.- rzucił jej tylko przelotny uśmieszek i miną ją w przejściu.
Elsa jeszcze przez chwilę stała nieruchomo wpatrzona w miejsce gdzie przed chwilą stał Jack.
Ale przecież widziała jak jego oczy zmieniły się pod wpływem chwili.
Nie wiedziała kim jest Jack, ale jedno rozumiała na pewno.
Bardzo długi rozdział. I niesamowity. Z zachwytu zabrakło mi słowa, więc po prostu życzę weny, no i czekam co dalej.
OdpowiedzUsuńAnna
Wiem przepraszam, ale miałam po prostu wene. Następny będzię lepszy i mniej obszerny. Dziėkuję, że jesteś ze mną.
OdpowiedzUsuńLodkowe całuski!!
Przepraszasz za to, że był długi? O.O
OdpowiedzUsuńMnie pasuje obszerność ;-), ale najważniejsze żebyś ty była zadowolona z tego co piszesz.
Anna
Dziękuję... Wiem, że mam być zadowolona z tego co piszę, ale robię tontaże dla was. Robię to, bo chcę aby wam też się podobało.
OdpowiedzUsuńTak dobrze nie pisać dla siebie i czytać wasze opinie.
Czekam na nie i już tworzę nowe rozdziały.
Śnieżyca całuców!!!
Oh gorąco tu jakoś, czy coś?...
OdpowiedzUsuńA nie to tylko Jack! ;) <3
UWIELBIAM, czekam na next!
Ja też czekam na wasze komentarze, a rozdział z gorącym Jackiem już w drodzę.
UsuńZgodzę się z dziewczynami :D . Rozdział nie ziemski =^.^=
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło wiedzieć, że mój nowy blog nie jest totalną klapą.
UsuńNext już niebawem z podgrzaną atmosferą. Wszystko za sprawą Jacka.
Całuski sopelki...
Klapą?! Dziewczyno Ty chyba sobie żartujesz! Jest niesamowity ;) Już od pierwszego rozdziału się w nim zakochałam! <3 Masz naprwadę wielki i niepowtarzalny talent ;)
UsuńDzięki, ale wiesz od początku jest strach, że coś się nie spodoba i będzie kiepsko. A ja nie chcę tego. Dlatego każda pochwała jest dla mnie mrozem na serce.
UsuńLodo całuski!
Oj chciałabym. Wiele osób ma wielki talen, a tylko staram się lekko wyróżnić.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za twoje słowa, nawet nie wiesz jak to dodaje kopa do dalszego pisania.
Zimne pozdrowienia z przymrozkiem wdzięczności!
Lekko? Heh! A to dobre! :D Nie dość utalentowana, to jeszcze dowcipna :P
UsuńMroźne buziaki prosto od samego Frosta :* <3
Oooo już mi zimno na sercu. Nawet nie wiesz ile dają takie pochwały. Jesteś kochana i też przesyłam ci pozdrowienia z przymrozkiem Jacka Frosta.
Usuń*.* super rozdział ^^
OdpowiedzUsuńSpotkanie Jacka i Elsy, wyśmienite :9
A tamte dziewczyny z biblioteki niech się lepiej trzymają z dala od Elsy i Jacka, bo nogi powyrywam i przyszyję do głowy!
Okey, to na razie pa :*
(hand plask in head)
OdpowiedzUsuń