środa, 25 lutego 2015

Rozdział 11 Zostawiam cię na jeden dzień, a ty już uwodzisz Demony...

Jej... Kolejny beznadziejny rozdział. Zapraszam do czytania!

Elsa wciąż miała przed oczami obrazy z jej snu. Wszystko było tak realne, że niemal miała wrażenie, że naprawdę tam była... wszystko to zawało jej się pawdziwe.
Najbardziej zdziwiła ją informacja, że to wszystko działo się w Arendelle, w jakiejś magicznej i obleganej przez złe siły krainie. l co najgorsze nazwa tego miejsca znjdowała się napisana złotymi literami na jej drzwiach.
Kolejnym szokiem była ta dziwna grupa, rozmawiająca z królem i królową z takim przejmującym smutkiem, a także wspominając pewne dobrze znane jej imię...
,,Jack''
Może to zbieg okoliczności, że imię jednego z niezwykłych, tajemniczych i zarazem najbardziej leżących jej na sercu osób, jakie spotkała, wypowiedziała jakaś nietypowa grupa, w jej śnie.
No dobra...
 Elsa nigdy nie była paranoiczką, ale teraz znajdowała się widocznie w jakimś nieszczególnie dobrym dla niej położeniu.
Jack ostrzegał ją, że musi się zastanowić, czy chcę być częścią jego świata. Miała już wcześniej pewne odczucia, że nie jest to tylko magiczny i dobry świat, ale także pełen niebezpieczeństw. Widocznie to ją nie znięchęciło. 
Ale teraz dzieją się dziwne rzeczy...

Tym razem nie spóźniły się do szkoły, a ku smutkowi i zawiedzeniu Elsy, Jack nie pojawił się przed jej domem z nonszalanckim uśmieszkiem, zapraszającym na małą przejażdżkę. Więc niestety ze smętną miną ruszyły na pieszo.
Jak weszło już im w nawyk, siostry odwiedził po drodzę ich ulubioną kafejkę, opuszczając ją dopiero po zaopatrzeniu się w ciepłe bułeczki i zabraniu ze sobą szczęśliwej i zawsze uśmiechniętej Sophie.
Oczywiście Jamiego nie było, widocznie znów walczył o życie w jednej z przełomowych i mroźnych bitew na śnieżki.
Elsa nigdy nie widziała prawdziwej wojny, ale ostatnio jak była na śniegowym polu walki, uważała, że żadna wojna, jak ta, nie jest aż tak zacięta.

-Elsa? Co z tobą?- zagadała Sophie szturchając ją lekko w zajętą rękę, w której trzymała gorącą kawę.
Musiała kupić coś na rozbudzenie, bo otępienie jakie pozostawił po sobie dziwny sen wciąż ją ogarniało.
Ale po jednym łyku ciepłego i wypełnionego kofeiną płynu, widocznie się rozruszyła, jakby znów naoliwiono maszynę.

-Aaah.- sapnęła. -Kiepsko spałam tej nocy. Jakieś dziwne sny mnie nachodziły.- Anka oczywiście zaczęła już paplać na temat jej bliskiej przyjaźni z Jackiem, z Sophie więc Elsa mogła swobodnie rozmyślać jednak z lekką obawą, że Anna wyjawi jej mały pocałunek, o którym wolała by śnić.

Spoglądała na wszysto dopijając kawę i doszukując jakiś zmian w otoczeniu. Oczywiście widok się wcale nie zmienił. Doszły do gmachu szkoły tą samą lekko zaśnieżoną drogą co zawsze. W nocy niewiele padało, więc miały trochę latwiej, a ich buty nie były aż tak mokre i przesiąknięte od zimnej wody co zwykle.
Może Jack miał dobry humor?
Może także rozmyślał o ich pocałunku?

Elsa jak tylko zobaczyła w oddali zarys budynku poczuła, jak jej serce samo przyśpiesza. Pomyślała od razu, że tam w środku będzie Jack.
Ale nagle ogarnęły ją wątpliwości.
Nie przyjechał po nią dzisiaj i się nie odzywał.
A jeśli to co wydarzyło się wczoraj nic dla niego nie znaczyło?
 Może każda ładniejsza dziewczyna, jak Cecyli, widziała już dom Frosta i była całowana na pożegnanie w czoło, przez jego aksamitne usta?
Ruszyła niepewnie w stonę parkingu przedzierając się przez tłumy roześmianych nastolatków, poszukując w tym głośnym gronie białej czupryny pięknych i lśniących włosów.
Wyciągała szyję, stając na palcach, ale także to nic nie pomogło.
Po chwili zauwżyła czarny błysk lakieru znajomego jej samochodu. Uśmiechnęła się idąc w jego stronę, ale coś ją powstrzymało.

-Czy ty nie jesteś przypadkiem Elsa Grey?- przed nią pojawił się z nikąd wysoki i muskularnie zbudowany chłopak. Miał niesamowicie czarne oczy niemal zlewające się w jedną całość ze źrenicami.
 Wpatrywał się intensywnym wzrokiem w Elsę, ale w tym spojrzeniu można było dostrzec rozbawienie i coś jeszcze, ale nie mogła określić, co to takiego.
Miał kruczoczarne długie włosy, które lekko opadały mu na oczy delikanie falując.
Był bardzo przystojny,  a ten fakt dopełniało to, że jego cera była mlecznobiała.

-Tak...- powiedziała niepewnie, próbując obejść chłopaka i poszukać wreszcie białowłosego. Jednak on nie miał najmniejszego zamiaru póścić ją.
Zastąpił jej drogę z szerokim uśmieszkiem. Elsa nie wiedzieś czemu zobaczyła w tym, coś urzekającego.
Jakby niebezpiecznego drapieżnika schowanego pod maską nieschodzącego mu uśmieszku.

-No weź. Nie bądź taka. Jesteś podobno nowa, a ja chciałem cię poznać, właśnie z tego powodu. Jestem tutaj przejazdem ,aby wybrać szkołę.- Elsa nie wiedziała skąd ten chłopak wiedział jak się nazywa i co najważniejsze, jak wygląda, skoro był tylko przejazdem.
Chłopak chyba zrozumiał jej wahanie, więc pogłębił przyjazny uśmiech.

-Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem Nathaniel Lawnstown. Jestem studentem z Oklahomy. Chciałem poznać najpierw ciebie, bo orientujesz się tutaj podobnie tak jak ja.- uśmiechną się , ale tym razem bardziej uwodzicielsko.
Elsa nie czuła się zbytnio komfortowo w jego towarzystwie, jakby koło niej stało jakieś niespokojne zwierze.
Jednak jego uśmiech złagodniał i stał się milszy, Elsa jeszcze nie pewnie ustąpiła.
Może po prostu jej się przywidziało?

-No dobrze. Tak to ja jestem Elsa. Tylko, że właśnie kogoś szukam.- wskazała na tłum osób mając nadzieję, że chłopak zrozumie, że nie chce być niegrzeczna.

-Okej. Z chęcią ci potowarzyszę, jeśli mi pozwolisz?- zapytał to z taką powagą w głosie i godnością, że Elsa się uśmiechnęła. Zrobił przy tym lekki skłon, który wyszedł mu bardzo dziwnie, ale zabawnie.

-No nie wiem, miłościwy panie. Czy wypada mi udać się z tobą?- Nath chyba zrozumiał, bo także się w to włączył. Ukłonił się lekko i wyciągną w jej stronę dłoń.

-Ależ piękna pani. Nic nie może ci się stać przy mej osobie.- Elsa zachichotała i teatralnie udała damę z dynastii, chwytając go pod ramię. Uniosła wysoko głowę, dumnie wypinając pierś.
Ruszyli chodnikiem, ale już nie w stronę parkingu, ale wchodząc ze wszystkimi pozostałymi uczniami do szkoły...

Elsa straciła całkowicie poczucie czasu u boku Natha.
Mimo iż nie zauważyła dzisiaj rano Jacka, nie czuła się dzięki chłopakowi szczególnie samotna.
Zagadywał ją opowiadając o swoich przeżyciach i ucieczkach w różne miejsca i jak przywędrował tutaj, szukając jakiejś szkoły, do której mógłby się zapisać.
Uśmiechał się zawsze wesoło, gdy sugerował, że może to będzie ta.
Elsa za każdym razem uśmiechała się, że tak łatwo jej się z nim rozmawia.
Przechodziła jej wtedy przez myśl pewna uwaga, że nawet przy Jacku nie czuła się tak rozluźniona.
Przy nim w pewnym sensie się krępowała, onieśmielana za każdym razem jego nieprzeciętną urodą i talentem, ale Nath zdawał się nomalnym i całkowicie przyjaznym chłopakiem znajdującym sympatię w każdej osobie.
Jako, że był tu na dzień próbny mógł sobie wybrać dowolny kierunek lekcji i poziom grupy.
Gdy wybrał tą, w której chodziła Elsa nie kryła zadowolenia i szczęścia.
Na lekcjach siadali z tyłu, a ona miała za zadanie opowiadać mu o szkole i odpowiadać na pytania. Jako jedna z lepszych uczennic także miała oprowadzić go po szkole.
Na przerwach zwykle zajmowali się włóczeniem po korytarzach i opustoszałych salach, przez co nie sprawdziła czy Jack się pojawił.
Chwilowo nawet się zamartwiła, że nie zjawił się na lekcjach siedzący przed nią w ławce, ale była zbyt pochłonięta Nathanem aby się tym zadręczać.

Ostatnią lekcję przegadali na temat swoich rodzin i pochodzenia.

-Nie żartuj...- szepnęła zafascynowana pochylając się dyskretnie ku niemu, aby nauczyciel nie uskarżał się na głośne rozmowy w czasie wykładu.
Nath uśmiechną się zadowolny z reakcji blondynki.

-Nie małem zamiaru. Naprawdę nie mam pojęcia ilu mam braci i sióstr. Straciłem rachubę już lata temu. A ty?- Elsa wciąż zdumiona musiała odczekać chwilę aby ochłonąć.

-Poczekaj, niech powmyślę. Tylu ich jest. Muszę policzyć na palcach...- gdy wyciągnęła kciuk do góry, Nath zaśmiał się kręcąc głową. Ona też nie pozostała mu dłużna.
Na ich chichty nauczyciel musiał kilka razy się odkręcać od tablicy i prosić o ciszę.
Mimo iż cała klasa obserwowała Elsę czuła się cudownie niemal ,,normalnie''.

Gdy wyszli już z klasy Nath pociągnął ją w stronę jednego z korytarzy łączącego się z stołówką. Elsa poczuła momentalne orzeźwienie gdy chłodny wiatr szczypał ją lekko po policzkach, pozostawiając rumieńce i błogi uśmiech na ustach.

-Chyba lubisz zimno, co?- pytanie Natha sprowadziło ją na ziemię. Odpowiedziała mu uśmiechem i lekko szturchnęła go w ramię.

-Jesteśmy w mieście wiecznej zimy. Jeśli nie lubisz chłodu, nie powinieneś tu mieszkać.-

-Trafna uwaga. Ale z tym to nie kłopot. Także wolę zimno. No bardziej od ciepła.- Elsa spostrzegła, że momentalnie się wzdrygnął, jakby coś go obrzydziło. Nie mogła tylko pojąć czy to chodziło, o jego uwagę o cieple.
Jednak jej spostrzeżenie było tak dziwne, że zmyła je wzruszeniem ramion.

Gdy dotarli do drugiego końca korytarza wyszli już na parking, całkowicie opuszczając mury szkoły.
Elsa tym razem nie zawracała sobie głowy szukaniem samochodu Jacka, który rano z pewnością jej się przywdział. Widocznie nie pojawił się dzisiaj w szkole.
Elsa stwierdziła, że zapewne ma swoje sprawy związane z jego zadaniem jakim jest bycie Strażnikiem i ochrona ludzkości.
Kiedy kierowała się w stronę krańca parkingu otoczonego przez białe drzewa, Nath złapał ją za rękę.
Wzdrygnęła się mimowolnie na dziwną temperaturę jego skóry. Miała wrażenie, że właśnie styknęła się z żywym ogniem, a wcześniej tego po prostu nie wyczuwała.
Gdy łapał ją za ramię przez materiał bluzki nie czuła tego, ale teraz gdy jego skóra dotknęła jej ręki momentalnie zabrała dłoń.
Nath posłał jej dziwne spojrzenie. W jego oczach zabłysło podekscytowanie dopełnione zwycięskim uśmieszkiem.

-Nie mogę cię złapać za rękę? Przecież jesteśmy pzyjaciółmi.- powiedział to z urazą, ale Elsa widziała, że jest to udawane i sztuczne.

-Nie. Oczywiście, że możesz, ale muszę już iść. Cały dzień nie widziałam Anny i pewnie się zastanawia co ze mną.- Nath pogłębił swoją rozczarowaną minkę smętnym spojrzeniem.

-Jest piątek, a do tego jutro wyjeżdżam. Nie możesz na chwilę zostawić siostry? Przecież nie umrze bez ciebie przez jeden krótki dzień. Chciałem cię zaprosić do tutejszej knajpki. Podobno nie jest za dobra ,ale jeszcze chciałbym z tobą pogadać.- prosił ją tymi swoimi czarnymi jak noc oczami, spoglądając uważnie na nią.
Miała  wrażenie, że obserwował najmniejszą oznakę emocji pojawiającą się niemal niezauważalnie na jej twarzy.

-No dobrze...- westchnęła. -Ale jak mamy się tam dostać? To podobno kilkanaście kilometrów dalej od północnej strony miasta. Do tego nie mam pojęcia, gdzie to jest.- Nath uśmiechnął się szeroko, z iskierkami zachwytu w oczach. Ale nawet coś takiego nie rozjaśniało głebi czerni jego spojrzenia.
Elsa miomowolnie pomyślała o Jacku.
O jego pięknych oczach, które wyrażały jego samego, ukazując jego uczucia. U Natha nie mogła nic dostrzec, jakby był otchłanią w której pojawiają się co jakiś czas jakieś przebłyski ginące w mroku.

-Nie martw się. Mam transport.- przeszli kawałek opuszczając teren szkoły i zostawiając jego budynek daleko za sobą.
Przechadzając się obok Natha, Elsa znów poczuła się trochę jak zwierzątko przy drapieżniku, który czeka na odpowiedni moment na atak.
Gdy była z nim w szkole jednak czuła się pewniej, ale gdy znajdowała się na opustoszałej dzilenicy miasta sam na sam, zachowywała czujność.
Po chwili długi wąż domostw się skończył, a przed nimi zaczęły się pojawiać pojedyńcze drzewa zapowiadające las.
Miasto było praktycznie całkowicie okrążone przez gęstwinę, więc nie zdziwił ją ten widok. Z każdej strony napotakć można ten sam krajobraz, rozprzestrzającej się bieli ich koron, aż do gór od północnej strony, a od południowej rzeki.
Dopiero po chwili Elsa dostrzegła coś bardziej interesującego niż drzewa, które jak śnieg były w jej życiu codziennością.
Przy jednym ze starszych ścian zniszczonego domu, który widocznie zapadł się od zbyt dużej ilości śniegu, stał lśniący czerwony motocykl.
Widocznie był nowy, bo jego żywy i nasycony szkarłatną czerwienią kolor odznaczał się na tle brązu i bieli tego miejsca.
Nath podszedł szybciej do niego, rzucając po drodze Elsie zadowolone spojrzenie, że znów ją zaskoczył.

-No wskakuj. Mamy już tylko z osiem kilometrów do knajpki. Będziemy tam za jakieś dziesięć minut.- Elsa jeszcze trochę stała w otępnienu podziwiajac maszynę, ale została obudzona przez tłumione chichoty Natha. Rzuciwszy mu wyzywające spojrzenie ruszyła do przodu.
Podeszła do niego, siadając za nim na skórzanym siedzeniu i niepewnie łapiąc go w pasie. Gorsze było jeszcze to, że aby nie spaść podczas jazdy, będzie musiała się do niego bardziej przybliżyć.
Wydał dziwne mruknięcie, jakby się krztusił śmiechem lub się zachwycał tą chwilą triumfu.
Odpalił silnik z głośnym rykiem i pomknęli przed siebie.

Elsa niegdy nie czuła się tak przerażona, jak na tej maszynie śmierci. Nath gnał przez miasto z jeszcze szybszą prędkością niż Jack na ostatniej wycieczce. A co nie było łatwe do pobicia.
Jednak straszniejszą myślą było to, że droga była skuta cienkim lodem, a Nath nie budził w niej uczucia bezpieczeństwa i opieki.
Elsa tym razem jednak nie krzyczała, tylko wtuliła się w jego plecy zamykając szczelnie powieki. Chciała to przetrwać i jak tylko zsiądzie postanowiła kopnąć Natha w pszczel.
Gdy rozmyślała nad zemstą, przed oczami znów pojawił jej się Jack.
Nie mogła zapomnieć uczucia, że przy nim jednak czuła się bezpieczniej, chociaż nie było go dzisiaj, miała wrażenie, że jakby przyszło zagrożenie pojawiłby się, by ją chronić. NIe mogła tego samego powiedzieć o Nathanie.

Gdy wreszcie dotarli w uszach jej dzwoniło, a przed oczami latały jej mroczki. Do tego doszły zawroty głowy.
Nath musiał pomóc jej wstać z siedzenia, aby przypadkiem nie wylądowała na bruku, tuż przed jego butami.
Jednak gdy znów dotkną jej odsłoniętych rąk momentalnie oprzytomniała. Nie wiedziała dlaczego on tak na nią działał, ale uczucie dotykania go przypominało obejmowanie pieca. Już lepiej się czuła w kontakcie z siostrą, chociaż i ona była dla niej zbyt ciepła.
Gdy stanęła już o własnych siłach, nie bojąc się upadku, przed sobą zobaczyła zadowolonego z siebie chłopaka.
Przypomniała sobie o swoim postanowieniu, ale zamierzała poczekać do końca dnia. Będzie to pamiętne zakończenie znajomości.

Gorsze niż stykanie się z Nathem było patrzenie na ,,restaurację'', do której się wybrali.
Był to okropnie zniszczony od zewnątrz średni budynek o kolorze zgniłej zieleni. Elsa nie musiała sobie wyobrażać, że farba na jego ścianach faktycznie mogła trochę zgnić.
Dach jak wszystkie inne budynki zakończony był białym snopkiem śniegu o szpiczastym zakończeniu.
Koło knajpki stały także podobne budowle przypominające Elsie składziki lub jakieś wynajmowane przez mieszkańców magazyny.
W środku lokalu wcale nie było lepiej.
Przy drzwiach wejściowych przywitała ich grupka osób ze szkoły, która widocznie także spędzała wspólnie koniec tygodnia.
Mimo iż wnętrze pozostawiało sobie wiele do życzenia było prawie pełno.
Gdy weszli przez szarawe zniszczone drzwi przywitały ich jasne światła i odgłos naczyń w kuchni.
Wchodziło się dalej przy wieszakach zostawiając kurtki, by po chwili wejść do obszernej sali podzielonej na małe kwadraty parawanami.
W każdym zakątku był stolik i wygodne siedzenia do sześciu osób.
Po lewej stronie w głebi, widać było ladę i wejście do kuchni.
Kelnerzy wychodzili po chwili witać nowych gości i prowadząc ich do stolika.

Nimi zajęła się drobna szatenka o bardzo przenikliwych oczkach. Nie była zbytnio rozmowna i towarzyska, a w trakcie prowadzenia ich do stolika i przyjmowania zamówienia żuła gumę.

-Poprosimy danie dnia.- powiedział szybko Nath, nawet nie spoglądając na podawane mu pod nos ,Menu. Kelnerka tylko wzruszyła ramionami robiąc na pożegnanie balona z różowej gumy i znikła w kuchni.

-Co jest daniem dania?- zapytała Elsa.
Chłopak uśmiechną się opierając brodę o splecione dłonie na stole.
Przez co przybliżył się do Elsy twarzą.

-NIe mam pojęcia. Ja i tak mało jadam. Głównie chciałbym pogadać o tobie.- Elsa znów miała to poczucie, że patrzy na drapieżce, a teraz przypominał jej rekina.
Jego czarne oczy w świetle białych lamp, ją przerażały. Co gorsza gdy się uśmiechał ukazując zęby miała wrażenie, że błyskają groźnie w ostrzeżeniu dla niej.
Zapanowała jednak nad niepokojem przyjmując neutralną minę.

-Niby dlaczego?- zaśmiał się na jej odpowiedź pytaniem.

-A niby dlaczego nie? Jesteś nowa w szkole i doszły mnie słuchy, że tak wygląda twoje życie. Podobno byłaś we wszystkich zakątkach Stanów Zjednoczonych.

-No tak. Podróżowałam trochę z rodzicami i siostrą.- zaczęła, ale jej przerwał kolejnym pytaniem.

-Ale umarli i przyjechałaś tutaj do domu babci pozostawionym tobie i siostrze?- kiwnęła potakująco.
Kolejny raz zdziwiła się, że Nath wie o niej tak wiele, pomimo iż jest tutaj także nowy.

-Ciekawy jest ten dom, czy raczej to zwykła chatka babci?- zapytał niby obojętnie, ale czaiło się  w tym coś jeszcze. Elsa wiedziała, że kolejne pytania bedą coraz bardziej dociekliwe.

-To stary budynek, ale jest odpowiednio zadbany. Jeszcze nie zdążyłam się z nim do końca zapoznać, bo nawet się nie rozpakowałam.

-A dlaczego podróżowaliście? Był jakiś powód?- Elsa zaczęła porządnie żałować, że przyjechała tutaj z Natham na wywiad, lub nawet przesłuchanie.
Czuła się jeszcze bardziej niezręcznie...Ale z opresji na chwilę wybawiła ją nieprzyjazna kelnerka, kórą chętnie by za to wyściskała.
Zapewne by jej się to nie podobało.
Przyszła z ich daniem i ku zdumieniu Elsy nie musiała ptać co jej podano, ponieważ jadła ją już z milion razy.
Dostała porawę z rybą, którą zawsze robiła jej babcia.
Popatrzła w stronę Natha, ale on nie miał nic przed sobą, ale wpatrywał się w danie Elsy na zmianę, raz na nią i z powrotem.

-Dlaczego nic nie dostałeś? Nie zamawiałeś?- pokręcił głową.

-Zamówiłem dla ciebie. Jak mówiłem nie za często jadam. Ale ty się nie krępuj. Chyba znasz to danie?

Gdy jadła mogła dłużej nie odpowiadać na zadawane jej kolejne pytania.
Gdy skończyła jeść, jak na komendę pojawiła się kelnerka. Nath poprosił o rachunek, a Elsa poszła już w kierunku wyjścia.
Zabrała swoją granatową luźniejszą kurtkę wychodząc na zewnątrz.
Było już całkiem ciemno, ale gwiazd nie widać było na niebie. Tylko księżyc wesoło jaśniał nad jej głową.
Powróciła znów rozmyślaniami do Jacka. Widziała jego uśmiech i błyszczące oczy, które tak czasami przypominały jej księżyc, ale częściej błękitne niebo.
Nie spędziła dzisiaj przyjemnego dnia z Natham, mimo iż myślała na początku, że jest on miłym chłopakiem.
Niestety budził w niej dziwny do wyjaśnienia lęk, o którym  nawet nie myślała przy białowłosym. Nawet jak widziała go zezłoszczonego.
Nath mimo iż się nie denerwował lekko ją przerażał.

-O czym myślisz?- podskoczyła wystraszona, odwracając się szybko.
Nie słyszał jego kroków na śniegu jak się do niej zbliżał.
W ciemnościach jego twarz była jakby okrutna, pomomo uśmiechu, który już nie zdawał się taki przyjazny.

-O niczym. Wracamy?- zapytała mając nadzieję, że nie drży jej tak bardzo głos.

-Jasne. Tylko kelnerka powiedziała mi, że te magazyny są na wynajem. Jakbym się sprowadził tutaj do szkoły, musiałbym z czegoś żyć. Może przerobiłbym jeden z nich na warsztat. Chodź na chwilę. Popatrzę tylko czy się nadadzą.- nim Elsa zaprzeczyła, już ruszył w ich stronę.
Westchnęła nie mając już najmniejszej ochoty na przebywaniu z Nathem, ale ruszyła niechętnie za nim.
Wyrównała się z nim i dostosowała się do jego szybkiego tępa.
Gdy podeszli do jednego z magazynów, było już całowicie ciemno, a światła lokalu znikły gdzieś w mroku.
Elsa podeszła bliżej do budunku, kóry stał koło następnego zostawiając między nimi tylko wąskie przejście.

-A więc, Elso. Jak jest być plugawym narzędziem Księżyca?- Elsa wzdrygnęła się i momentalnie odsunęła się od Natha na groźny ton jego głosu.
Wcześniej Elsa widziała w nim niebezpieczeństwo, ale teraz każda komórka, mięsień jej ciała krzyczało aby uciekała.
Nie krył już swojej przerażającej natury.
Patrzył na nią w mroku z pogardą i grymasem obrzydzenia na twarzy.

-CO?- zapytała jąkając się.
Zaśmiał się bez krzty wesołości, ale jedynie zdenerwowania i braku cierpliwości.

-Słyszałaś! Myślsz, że ty! Zwykła mała śmiertelniczka ma jakieś szanse w tej wojnie! Nigdy nie odbijecie tej krainy. Ona jest NASZA!- ryknął, a Elsa już nie była wrośnięta w ziemię.
Ruszyła na oślep trafiając do jednej z drobnej przestrzeni między magazynami.
Niestety  kończyła się wysokim murem.
Z łomocącym sercem obijającym jej się boleśnie o żebra odwróciła się.
Oddech stał się nierównomierny i chrapliwy, gdy zauważyła wyłaniającą się z mroku sylwetkę Natha.
Jego skóra już nie był mleczno biała tylo szarawa jakby spalona i popękana przez ogień. Jego czarne oczy zdawały się być istnymi otchłaniami, które kradły każde napotkane światło. Uśmiechał się drapieżnie i niebezpiecznie, a jego zęby były wciąż białe, ale jakby naznaczone krwią.
Podchodził do Elsy powoli ciesząc się z każdej przedłużanej minuty jej przerażenia.

-I co? Kto cię uratuję? Księżyc?- zaśmiał się, a jego głos wypowiedział te słowa jakby był zniekształcony, lub jakby metal pocierano o metal.
Elsa cofnęła się napotykając zimną marmurową ścianę za sobą.
Czuła, że nie ma ratunku, a Nath był coraz bliżej...
Gdy nagle za nim ostrzegła jakiś blask.
Po chwili zdała sobie sprawę, że on przybliża się w ich stronę.
Nath odwrócił się sycząc i kuląc przygotowany do ataku.
Elsa zdała sobie sprawę, że światło jest podobne do sylwetki człowieka, gdy z czeluści mroku wyłonił się Jack.
Elsa nie widziała nic innego oprócz trzymanej przez niego rzeczy. Miał w dłoniach laskę, która po chwili zmieniła się w długi srebrny miecz jaśniejący światłem jak Księżyc.
Nath sykną, ale nie z wrogości tylko z bólu.

-Ty! Podrzędny nic nie znaczący strażniku! Umrzesz w męczarniach palony wiecznym ogniem, a twoje cierpienie będzie przedłużać się wiekami, przez twoje nieśmiertlene życie!- wykrzyczał.
Poświata miecza rzucała tyle światła, że Elsa widziała ich i zaułek w pełnej okazałości.
Jack uśmiechał się pogardliwie do Natha, ale jego oczy jarzyły się równie niebazpiecznie jak ostrze, trzymane przez niego w rękach.
Zaśmiał się sucho i groźnie, na co Nath znów sykną.
Nawet Elsa się wzdrygnęła. Nigdy nie słyszała u Jacka takiego nienawistnego śmiechu i spojrzenia.

-Myślisz, że ty pierwszy mi tak grozisz. Już mi proponowano śmierć w najróżniejszych sposobach. Wpisz się na listę, demonie!- klinga błysnęła i pokryła się szronem, ale tak jak Jack w tej chwili nie wydawał jej się piękny, ale zabójczy i śmiertelnie niebezpieczny.

Momantalnie obaj rzucili się na siebie w niesłychanym tępnie. Usłyszała huk ich zdeżonych ciał wymieszany z bitewnymi krzykami.
Elsa oniemiała patrzyła jak Jack przewraca Natha, podcinając mu nogi, ale on szybko zerwł się spowrotem. Jack ryknął i dopiero teraz Elsa dostrzegła, że Nath także nie jest bezbronny.
Uśmiechał się na widok krwi Jacka, a jego zęby były zaostrzone jakby składały się tylko z ostrych jak brzytwa kłów.
Jego paznokcie się wydłużył i zczerniały, zaostrzone na końcach błyskały w świele blasku miecza Jacka.
Po chwili Jack zamachną się ponownie, a Nath odparował cios pazurami blokując jego ostrze. Miecz wypadł z śliskiej czerwonej dłoni Jacka, a sam strażnik łupną na Natha groźnie.
Nie nacieszył się sukcesem, bo Jack uniósł się w powietrze łapiąc z powrotem miecz i lecąc na niego niczym churagan.
Zrobił unik w powietrzu przez pazurami i wbił klingę w brzuch Natha.
Nath poleciał na ziemię, a Jack szypko wyszarpną broń z jego ciała.
Upadając zaczął pokrywać się lodem, ale jakby czarnym.
Rozchodząc się od rany w brzuchu doszła do nóg i rąk, aż po chwili pozostała tylko głowa.
Nath uśmiechną się z lekkim grymasem bólu.

-Nawet nie wiesz, że będziesz wkrótce błagał o śmierć.- po chwili lodowy posąg Natha rozpadł się naczarne kawałki i zamienił się w proch.
Elsa wciąż patrzyła w miejsce gdzie znikną chłopak poznany dzisiaj przez nią.
Usłyszała sapnięcie i przeniosła wzrok na Jacka.
Stał obojętnie i nechluje i wycierając krew z ostrza o swoją skórzaną kurtkę, z wyrazem obrzydzenia i mdłości, ale jego oczy spoglądały na Elsę.

-Zostawiam cię na jeden dzień, a ty już uwodzisz Demony.- westchnął, kończąc czyszczenie.
Broń zamieniła się spowrotem w jego drewnianą laskę i po chwili rozpłynęła się w obłoszku zimna i płatków śniegu.
Niebezpieczny i groźny obraz Jacka znikną i pojawił się skruszny i niepewny wyraz.
Uniósł po woli dłonie do góry, podchodząc małymi kroczkami w jej stronę.

-Elso...- jego głos drżał z niepokoju, aż Elsie zakuło w sercu.
On myślał, że się go boi.

-Proszę cię... Ja... Nie zrobię ci krzywdy. Obiecuję. Możesz na mnie wrzeszczeć, uciec, co zechcesz. Nie będę cię gonił.

-Ale ja chcę...- Jack osłupiał z zdezorientowaną miną.

-Co?

-Chcę, abyś mnie gonił. Uratowałeś mi życie.- zanim chłopak pojął, zrozpaczona Elsa rzuciła się w jego ramiona wybuchając płaczem ulgi. Po chwili poczuła jak jego zmieszanie się ulatnia i obją ją delikatnie w pasie.
Szeptał jej spokojnie do ucha i pocieszał.

-Już dobrze. On odszedł...- Elsa już miała dość wypłakiwania się bez celu w koszulkę Jacka. Osłoniła twarz, ale oparła głowę o jego tors.

-Jesteś moim strażnikiem...-powiedziała na co Jack zaśmiał się wesoło, rozluźniając tą nieprzyjemną atmosferę panującą w ciemnym i mrocznym zaułku.

-Zawsze byłem.- szepną całując ją w czubek głowy.








39 komentarzy:

  1. Buahahahahahahahahahahaha
    -Jesteś moim strażnikiem...-powiedziała na co Jack zaśmiał się wesoło, rozluźniając tą nieprzyjemną atmosferę panującą w ciemnym i mrocznym zaułku.
    -Zawsze byłem.- szepną całując ją w czubek głowy. - ^.^ aaa Aaaaaa aaa Aaaaaa latam po całym domu i wrzeszczeć. Uwaga będziesz miała czytelniczkę z psychychjatryka.
    Beznadzieja? I ty śmiesz mówić że to beznadzieja? Jeżeli TO beznadzieja to ja jestem córką Jacka Frosta i Elsy (z tego opowiadania) a sama wiesz że to nie prawda.
    No kurna rozwaliłaś system.
    Elsa Grey powiadasz? Buahahahaa ahhh te skojarzenia. A ty jesteś zajebista to sprawa oczywista xD
    Mamo mamo u mnie w pokoju jest Jack Frost!! Głupawka ala Frost

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, w tym momencie już na poważnie zaczęłam się o ciebie i twoje zdrowie martwić...

      Usuń
    2. Dziękuje ale Aniu nie martw się o moje zdrowie... martw się o moje sny ;) (szczególnie o to kiedy sobie nie chcący że moje łóżko to trumna)

      Usuń
    3. Witaj w klubie czytelniczko z psychiatryka xD

      Gadam se głośno sama ze sobą cały dzień i noc i rodzice zaczynaja sie o mnie bać :/

      -usia T^T

      Usuń
  2. Tak cytat na zakończenie genialny (ryyyyczęęę!!!)
    No, ale ten Nath nie był wcale taki fajny X_X przystojny (przynajmniej z początku), ale później blleee aż ciarki przechodzą. Straszny typek, na szczęście Jack czuwa <3 mmmm... wojownik ^0^ HOT!!! Kochammmm <3
    Więcej takich świetnych rozdziałów :*

    OdpowiedzUsuń
  3. oh no i tak to co powiedział Jack o byciu strażnikiem Elsy jest na pewno bliższe prawdy niż jej się teraz wydaje ;) takie spostrzeżenie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaa (....)aaaa! Jak śmiesz mówić, że to jest beznadziejne?! This is amazing!
    No nie. Dlaczego konkurencja okazała się zła. No ale cóż dostał 3 razy nie. Następny proszę! xD
    Ale końcówka! To jest to!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że ten cały Nathan już odszedł. A końcówka NAJLEPSZA! Proszę dodaj jak najszybciej kolejny rozdział, umieram z ciekawości co się dalej wydarzy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty piszesz za genialnie! Po prostu skacze po łóżku i placze z radości. Czekam na szybciutki NEXT!

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie next coś długo nie dodajesz? :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cie do LBA więcej szczegółów u mnie na http://jelsa-serceskutelodem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Pseplasam, ale od miesąca nie ma lozdziału. Dlacego? ;c

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję cię do LBA
    Info u mnie : http://jackielsaloveisneverending.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś po prostu wspaniała! To jest najlepszy blog jaki dotąd czytałam! Rozdział super, końcówka naj!

    OdpowiedzUsuń
  12. NO KIEDY TEN NEXT?! ZARAZ PRZESTANĘ CZYTAĆ TWEGO BLOGA!

    OdpowiedzUsuń
  13. PYTAM O NEXT PO RAZ N'TY! PRZESTAJĘ CZYTAĆ TWOJEGO BLOGA! ŻEGNAM OZIĘBLE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Jesteś strasznie niecierpliwym człowiekiem. Jednego dnia mówisz, że przestaniesz czytać bloga, a na następny dzień już nie czytasz.

      Usuń
  14. Przeczytałam w jeden dzień tak mnie wciąneło.
    Kiedy next? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ja kocham takie wątki xD

    -usia

    OdpowiedzUsuń
  16. Nominowałam cię do LA http://jelsarostopicserca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie tylko Olka je tutaj z psychola xD
    Kurwaaaa mać ja pierdolę zakończenie zajebiste xd
    A zaczęłam lubić Natha... a ty go zabiłaś! Niech ożyje w demoniczny sposób jak feniks Dumbledore'a xD
    Okay, nie głupkuję ci tu i szpadam :P
    ~I.Q.~

    OdpowiedzUsuń
  18. ❅Nominowałam Cię do LA!❅Po szczegóły zapraszam tutaj: http://jelsaidziecizywiolow.blogspot.com/2015/08/la-x2-tak-jednak-beda-ladoway-w-postach.html❅Pozdrawiam!❅

    OdpowiedzUsuń
  19. Ok, rozdziału nie ma już od jakiś....1....2....3....NIEWAZNE! Jeżeli nie ma rozdziału, bo brakło weny, może dodam ci jej odrobinę. Ekhem, ekhem...:
    JESTEŚ WSPANIAŁĄ BLOGERKĄ, TWOJE OPOWIEŚCI SĄ WSPANIAŁE, TWÓJ BLOG JEST WSPANIAŁY. CZYTAM CAŁY CZAS Z UCISKIEM BRZUCHU, RUMIEŃCEM NA TWARZY I PODNIESIONYM GŁOSEM, KTÓRY PRZERAZA MOJĄ RODZINĘ. TO, ŻE CZYTAM TWOJEGO BLOGA, TO ŻE TYLE OSÓB CZYTA TWOJEGO BLOGA CHYBA O CZYMŚ ŚWIADCZY NIE?! WIĘC RUSZ SWÓJ ZAMROŻONY TYŁECZEK I PISZEMY: R...O....Z...D....Z....I...A...Ł......1.....2...!!!
    Dzięki.
    Jeżeli spowodowane jest to brakiem czasu...Hm....chyba na to nie mam pocieszenia. Chociaż....nie nie, nie mam^^
    Mam nadzieje, że rozdział pojawi się równie szybko jak przeczytałam twojego bloga.
    Nie wiem, czym to jeszcze może być spowodowane. Brakiem....motywacji.....czytelników.....nie chyba nie. W każdym razie, teraz na spokojnie. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się rozdział, ewentualnie jakieś wyjaśnienie....(prosze nie zawieszaj, prosze nie zawieszaj, prosze nie zawieszaj). Naprawdę twoje blogi mają tak potężny potencjał. To po nich mam naprawdę wspaniałe sny. Nie odbieraj mi ich.
    Mam nadzieje, że nie odbierzesz tego jako obrazę, bo chciałam tylko zmotywować, pocieszyć....
    Życzę, weny, czasu, internetu, motywacji i wszystkiego, czego mam ci życzyć.
    Aha. I.... Pozdrawiam wszystkie czytaleniczki

    OdpowiedzUsuń
  20. Błągam na kolanach i brzuchu!!!!! Napisz ten next!

    OdpowiedzUsuń
  21. ......ktoś tu jeszcze wchodzi i wyczekuje rozdziału tak jak ja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. I nie mogę się doczekać...

      Usuń
    2. Ja też, ale zaczynam wątpić, że cokolwiek się tu pojawi w najbliższym czasie... :-(

      Usuń
  22. Kiedy kolejny rozdział? ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. A to był mój pierwszy blog o Jelsie, który zaczęłam czytać, ale cóż... Może ktoś tu jeszcze wróci...

    OdpowiedzUsuń
  24. Czemu Cie nie ma :(((((((((((((((((((((((((

    OdpowiedzUsuń